WYDARZENIA
 Bezpłatne webinaryKonferencje, szkolenia, warsztaty

UAM: równi, równiejsi i... najrówniejsi

Sprawa stanowiąca punkt wyjścia niniejszego artykułu może z pozoru wydawać się mało istotna. Ukazana jednak w szerszym kontekście unaocznia, w jaki sposób traktowani są pracownicy na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Sprawa ta jest jednocześnie fragmentem o wiele bardziej rozległej afery „o naturze kryminalnej” (to słowa Rektora Andrzeja Lesickiego z listopada 2018 r.), która toczy UAM już od trzech lat i której końca nie widać.

To, co mam do powiedzenia, potwierdza, moim zdaniem, tezę powtarzaną już do znudzenia przez wielu innych autorów zajmujących się tematem: folwarczno-feudalny system zarządzania polskim szkolnictwem wyższym musi zostać zlikwidowany, jeżeli mamy na poważnie myśleć o wyjściu polskiej nauki z zapaści. A temu, że jest w zapaści, mało kto chyba już dzisiaj zaprzecza.

Dwa pisma

W marcu 2020 r. zwróciłem się do Rektora UAM, prof. Andrzeja Lesickiego, z wezwaniem wypłacenia mi odsetek ustawowych za wielomiesięczne opóźnienie wypłaty wynagrodzenia (wynikające notabene z działań dyrektora zniesionego wcześniej Instytutu Językoznawstwa (IJ), prof. Piotra Wierzchonia, wobec którego toczy się obecnie postępowanie dyscyplinarne w dużej mierze w wyniku ujawnionych przeze mnie licznych nieprawidłowości finansowych o wiele bardziej poważnych niż te odsetki). Odpowiedź na to wezwanie otrzymałem od prorektora ds. ogólnych, prof. Tadeusza Wallasa. Stwierdza on, iż moje oczekiwanie odsetek jest bezzasadne, ponieważ odpowiednie rozporządzenie Ministra Nauki i Szkolnictwa w tym przypadku nie zostało naruszone. Oto ten dokument:

Tymczasem byłem w posiadaniu dokumentu podpisanego przez tego samego funkcjonariusza publicznego, czyli prorektora T. Wallasa, odnośnie do tej samej sprawy, tylko adresowanego do byłego dyrektora IJ prof. Wierzchonia. W piśmie T. Wallas stwierdza, że opóźnienie wypłaty wynagrodzenia narusza ww. rozporządzenie Ministra i że UAM ponosi odpowiedzialność z tego tytułu... Czyli ta sama sprawa, ten sam decydent, dwie wykluczające się wykładnie w zależności od tego, do kogo adresowane jest pismo.

Jeżeli ktoś coś podpisuje, to musi się liczyć z konsekwencjami. Udałem się zatem z oboma pismami do prawnika, który doszukał się w tego typu działaniu możliwości popełnienia przez prorektora T. Wallasa wykroczenia z art. 282 §1 pkt 1 Kodeksu Pracy (przepisy karne ustawy) albo przestępstwa z art. 218 Kodeksu Karnego. Poinformowałem o tym Rektora Lesickiego wnosząc o wszczęcie wobec prorektora T. Wallasa choćby postępowania wyjaśniającego. Do tej pory nie ma odpowiedzi na to pismo. O tym później.

 

Mądrość etapu: Zgłosiłabym sprawę organom zewnętrznym

Czas mijał, nic się nie działo. Podczas jednej z debat wyborczych z kandydatką na stanowisko rektora UAM, prof. Bogumiłą Kaniewską, zadałem pytanie, co by zrobiła, gdyby jeden z jej prorektorów popełnił wobec jednego z pracowników ww. wykroczenie lub przestępstwo. Odpowiedź brzmiała „Zgłosiłabym sprawę organom zewnętrznym”.

Poinformowałem ją wobec tego na piśmie o obu pismach prorektora T. Wallasa i moim piśmie do Rektora Lesickiego. Po jakimś czasie ku mojemu zdumieniu i oburzeniu, które trwa niezmiennie do dzisiaj, przeczytałem na profilu facebookowym B. Kaniewskiej wpis o charakterze peanu informujący o tym, iż gdy zostanie ona rektorem UAM, jednym z prorektorów będzie akurat T. Wallas...

Mądrość etapu: Najpierw trzeba udowodnić

W czasie następnej debaty wyborczej, na którą prof. B. Kaniewska miała się stawić z wytypowanym przez nią na prorektora prof. T. Wallasem, który nawiasem mówiąc w debacie nie uczestniczył, zadałem jej pytanie: Gdzie jest konsekwencja w Pani postępowaniu? Prof. Kaniewska najwyraźniej zaskoczona tym pytaniem (bo reszta pytań nie była aż tak niewygodna) odrzekła, że sprawa jest „Wyjaśniana od jakiegoś czasu”, a tak w ogóle to... „Najpierw trzeba ją udowodnić”. Nie tylko ja odniosłem wrażenie, że komunikuje się w tym momencie z kimś, kto stoi za kamerą. Po chwili stwierdziła wyraźnie podenerwowana, że wszystko, co miała do powiedzenia w TEJ sprawie, już powiedziała, i już więcej się o niej wypowiadać nie będzie...

Hulaj dusza, piekła nie ma

Przyznaję, że po tym wystąpieniu i ja byłem lekko skonsternowany. Czy osoba, która aspiruje na tak poważne stanowisko w administracji publicznej, może nie rozumieć takiego niuansu Kodeksu Postępowania Karnego, iż każdy przed prawomocnym wyrokiem jest niewinny? Że udowodnieniem winy to zajmuje się sąd? Czy prof. Kaniewska jako rektor będzie mogła jakąkolwiek sprawę zgłosić organom zewnętrznym w świetle tak kuriozalnego podejścia, że „Najpierw trzeba udowodnić”? Proszę sobie wyobrazić, że dostałem od niej potwierdzenie tego stanowiska na piśmie. Obecna pani rektor-elekt uparcie brnie w narrację, że moje zarzuty „Nie znajdują odzwierciedlenia w prawomocnym rozstrzygnięciu właściwych organów ścigania”... Ręce opadają.

Zastanówmy się jednak przez chwilę, co taka wypowiedź z ust osoby, która została wybrana na rektora UAM, właściwie oznacza? Czy oznacza to zmierzch choćby postępowań dyscyplinarnych za jej kadencji? Bo skoro „Najpierw trzeba udowodnić”, to czy będzie mogła zaistnieć jakakolwiek sprawa, która będzie mogła być zgłoszona do Komisji Dyscyplinarnej, skoro jej zadaniem jest właśnie udowodnienie przewinienia dyscyplinarnego? Hulaj dusza, piekła nie ma. Zła to wróżba dla UAM na następne cztery lata.

Feedback

W żołnierskich słowach przedstawiłem tylko suche fakty dotyczące tej sprawy elektorom w wyborach na rektora UAM. Feedback był różny. Jedni odnosili się ze zrozumieniem pomieszanym z sarkazmem wynikającym ze znajomości życia. Inni wręcz przeciwnie. Najczęściej powtarzanym druzgocącym „argumentem” wśród tych ostatnich było „Nie życzę sobie maili od Pana”. Tak napisał do mnie jeden pan profesor, który – jak się później okaże – zostanie zaproponowany przez prof. Kaniewską na prorektora... Pewnie gdy pisał do mnie maila z tym swoim „argumentem”, to nie miał o tym zielonego pojęcia... What a surprise... I would like to thank the Academy for the Oscar, and my manager and company... W odpowiedzi poinformowałem go, iż mowa jest o osobach publicznych, których działania podlegają ocenie i krytyce. Aż strach pomyśleć, do jakich rozmiarów urośnie tego typu wybiórczość, gdy osoba poinformowana o suchych, lecz niewygodnych faktach, dojdzie do władzy i zacznie decydować o życiu innych. „Nie życzę sobie informowania mnie o faktach niewygodnych, ale tylko dla pewnych osób”. Coś takiego w języku polskim zgrabnie oddaje termin ‘kolesiostwo’.

Mądrość etapu: Przepraszaj!

Wydawało się, że już więcej wydarzyć się w tej sprawie nie mogło. A jednak. W najgorętszym etapie kampanii wyborczej prof. Tadeusz Wallas wysłał mi „przedsądowe wezwanie do usunięcia skutków naruszeń dóbr osobistych oraz zaprzestania dalszych naruszeń”, ponieważ rzekomo bezpodstawnie zarzucałem mu naruszenie art. 282 §1 pkt 1 Kodeksu Pracy (przepisy karne ustawy) albo art. 218 Kodeksu Karnego. Skąd wiadomo, że „bezpodstawnie”? Czy ja nie mam w ogóle prawa zawiadamiać organów choćby takich jak rektor UAM o możliwości popełnienia wykroczenia dyscyplinarnego? O co w tym chodzi? O efekt mrożący? Bo to pan prorektor, a tu już obowiązują inne reguły? O zdezorientowanie hasłem „wstąpienie na drogę sądową” nie do końca rozumiejących sytuację elektorów? Czy to miał być jakiś glejt ubezpieczający przed dalszymi niespodziewanymi pytaniami z mojej strony na debatach wyborczych?

Rektor Lesicki nie odpowiedział na moje pismo ws. prorektora Wallasa nigdy, a przecież mógł na przykład napisać „Po zapoznaniu się ze sprawą podjąłem decyzję o odmowie przekazania jej do rzecznika dyscyplinarnego”, tylko że wtedy już ze wszystkimi konsekwencjami prawnymi tego stwierdzenia... Zabrał w tej sprawie głos jednak w zupełnie inny sposób. Dnia 18 czerwca 2020 r. wystosował do całej społeczności akademickiej UAM oświadczenie, w którym czytamy, iż poinformowanie przeze mnie elektorów o sprawie prof. Wallasa i stosunku do niej prof. Kaniewskiej, która notabene jest z pewnego powodu nieskrywaną faworytką Lesickiego, to „atak” także na jego osobę... To wszystko jest bardzo intrygujące w świetle takich jego wcześniejszych deklaracji (wyciąg z przemówienia inaugurującego rok akademicki 2019/2020):

Zapewniam dzisiaj, że stać będę na straży autonomii uniwersytetu, wolności i różnorodności badań. Będę wierny zasadom demokracji w naszej uniwersyteckiej codzienności, ale także na zewnątrz, apelując o poszanowanie konstytucji i zasady trójpodziału władzy, o przestrzeganie praw człowieka, w tym prawa do równego traktowania, o poszanowanie godności drugiego człowieka, przeciwstawiając się słowom, które mogą ranić lub znieważać. (wytłuszczenia: RB)

Od kiedy to w demokracji zabronione jest mówienie o suchych faktach? Wtedy, gdy są one niewygodne?

Równi, równiejsi i... najrówniejsi

Są na UAM, jak wszędzie, równi i równiejsi. Jak widać, równiejszy jest np. prorektor Tadeusz Wallas, wobec którego nie można było wszcząć choćby postępowania wyjaśniającego. Zgłoszenia dotyczące możliwości dopuszczenia się przez niego nieprawidłowych działań to „atak”, a zgłaszający ma go za to przepraszać, ale dopiero w czasie, gdy obowiązywała już mądrość etapu „Najpierw trzeba udowodnić”, nie w czasie obowiązywania mądrości etapu „Zgłosiłabym sprawę organom zewnętrznym”, kiedy sprawa nie była jeszcze tak upubliczniona...

Choć między nami mówiąc tak naprawdę to prorektor Wallas jest na UAM „najrówniejszy”, bo „równiejszy” to jest jednak wspomniany prof. Piotr Wierzchoń, którego sprawę Rektor Lesicki mimo wszystko skierował do rzecznika dyscyplinarnego. Dlatego „równiejszy”, a nie „najrówniejszy”. Miało to miejsce dopiero po 14 miesiącach od ujawnienia przeze mnie pierwszych nieprawidłowości finansowych w kierowanym przez prof. Wierzchonia Instytucie Króla Sejonga działającego w ramach UAM. Nie obeszło się przy tym bez wielu pism „przypominających” o sprawie oraz bez interwencji związków zawodowych. Wszystko zostało zgłoszone przeze mnie do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

Równy wreszcie, szanowny Czytelniku, jest sygnalista, czyli moja skromna osoba. Gdy osoby winne ujawnionych przeze mnie nieprawidłowości lub będące ich beneficjentami napisały na mnie skargi, a jakże... pan Rektor Lesicki był niesłychanie rychliwy. Już po trzech dniach skierował je do rzecznika dyscyplinarnego. Gdy rzecznik dyscyplinarny zarzuty jednej pani w sierpniu 2019 r. oddalił, nie przeszkodziło to jej, by w październiku 2019 r. powędrować „z własnej inicjatywy” do Rektoratu i oskarżyć mnie dokładnie o to samo. Ne bis in idem – Nie można nikogo sądzić i karać dwa razy w tej samej sprawie. Na UAM jednak – jak widać – można. Ostatecznie zarzuty te już wcześniej oddalone przez sam UAM stały się „przyczynami” późniejszego zwolnienia mnie z pracy, których – uwaga – nie trzeba udowadniać, bo „To nie jest zwolnienie dyscyplinarne”. A jakie?

Choć związki zawodowe napisały jasno w swoim stanowisku, że zwolnienie de facto dyscyplinarne ubrane w szaty zwolnienia normalnego jest niezgodne z Ustawą o Szkolnictwie Wyższym i Nauce bez przeprowadzenia postępowania dyscyplinarnego, to już następnego dnia prorektor Wallas je podpisał. Gdy będę protestował, że „To najpierw trzeba udowodnić”, to każe mi to „Przyjąć do wiadomości” i... „Przysługuje Panu sądowa droga odwoławcza”, która... trwa i kosztuje. O tym podczas wręczania mi wypowiedzenia umowy o pracę mowy już nie było. Na uwagę zasługuje fakt, że prorektor Wallas niczego mi nie udowadniał, jak przechodził do „wyroku”, czyli zwolnienia. W tej sprawie prof. Kaniewska jakoś nabrała wody w usta...

Czy coś z tego wynika?

Tak, wynika. Widać jak na dłoni, że mamy do czynienia na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu za kadencji Andrzeja Lesickiego przynajmniej z trzema kategoriami pracowników: 1) T. Wallasem, do którego nie można zastosować choćby odpowiedzialności dyscyplinarnej, 2) P. Wierzchoniem, do którego wprawdzie można zastosować odpowiedzialność dyscyplinarną, jednak by tak się stało, pan Rektor Lesicki potrzebował aż 14 miesięcy,  wielu „przypominających” pism i interwencji związków zawodowych oraz 3) autora niniejszego artykułu, którego można zwolnić z dnia na dzień bez przeprowadzenia postępowania dyscyplinarnego.

Proszę w miejscu tym wziąć głęboki wdech i wydech i zastanowić się w całkowitej samotności, czy to, co napisałem, to coś w swej esencji zupełnie nowego w porównaniu z moimi nieszczęsnymi poprzednikami, którzy także obnażali różne patologie w środowisku akademickim i spotykały ich za to tradycyjne szykany ze strony tego jakże zacnego towarzystwa. Przynajmniej tak o nim myśli duża część naiwnego polskiego społeczeństwa. Czy zachęca to do studiowania, doktoryzowania się, habilitowania, zdobywania wiedzy, do publikowania, do rozwoju polskiej nauki, czy raczej zniechęca?

Ewentualnych śmiałków uprasza się jednak o niezapominanie o umiejętności lawirowania pomiędzy różnymi, nie do końca absolutnymi, zasadami „etycznymi” panującymi na polskich uczelniach... Trzeba też nauczyć się z podziwem wysłuchiwać różnych frazesów o demokracji, konstytucji, równym traktowaniu i takich tam. Podziwiać, ale nie daj Boże wnikać! Nie wnikać, bo może to się źle skończyć. Niezbędnikiem po meandrach polskich uczelni wyższych może okazać się także tzw. strusiówka (©Józef Wieczorek).

 

 Post scriptum

O sprawie możliwych nieprawidłowych działań prorektora Tadeusza Wallasa (jest ich więcej niż te opisane w artykule) zawiadomiłem odpowiednie organy, z tym że zawiadomienie to obejmuje obecnie także bezczynność Rektora Lesickiego.

Zdjęcie - materiał własny

prof. UAM dr hab. Robert Bielecki
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 
Ten tekst został nadesłany do redakcji. Fundacja Science Watch Polska nie jest jego autorem.

 

Musisz się zalogować aby dodawać komentarze.

Komentarze   
-35 # Wojciech 2020-07-29 17:00
Z przykrością przeczytałem zamieszczony przez Państwa tekst prof. Bieleckiego, podany w formie wsparcia dla niego. Kreujący się na ofiarę prof. Bielecki w rzeczywistości wielokrotnie - czasami w formie nie licującej z powagą tytułu i Uniwersytetu - atakował władze UAM, szczególnie jednego z prorektorów i samego rektora. Były to działania żenujące dla postronnych obserwatorów tym bardziej, że ich powody wydają się najbardziej banalne z banalnych, chodzi bowiem o pieniądze. Prof. Bielecki zdaje się ucieleśniać nasze najgorsze cechy narodowe, wśród których pieniactwo jest jest jedną z pierwszych. Należy pilnować swoich spraw, po to mn. są sądy, ale istnieją granice, których nie powinno się przekraczać. W tym wypadku prywata przesłoniła powagę Uczelni, dobre obyczaje i chyba przyzwoitość. Na koniec apeluję o więcej krytycyzmu, to, że ktoś głośno krzyczy znaczy jedynie, że go głośniej słychać, a nie, że ma rację
+3 # maK 2020-07-29 19:40
#Wojciechu, szkoda, że nie dopatrzył się Pan działalności Prof. Bieleckiego jako sygnalisty (np. pismo ZZNA UAM). Owszem, też dotyczy pieniędzy, bo działalność sygnalisty polega na zgłaszaniu m.in. nieprawidłowości finansowych, jednak tu chodzi o marnotrawstwo pieniędzy państwowych, pieniędzy podatnika, czyli nas samych. Warto pamiętać, że uczelnie otrzymują subwencje z Ministerstwa.
Z pana wypowiedzi wnioskuję, że jest Pan pracownikiem UAM, jeśli nie nawet Wydziału Prof. Bieleckiego (skoro był Pan świadkiem jego wystąpień) i w tym kontekście bardzo dziwi mnie niechęć do ujawniania nieprawidłowości, w tym nieprawidłowości finansowych. Nie znam szczegółów, jednak publikowane tu historie wskazuję, że osoby, które miały odwagę ujawniać różne nieprawidłowości poza środowiskiem akademickim, są w mniejszości, co nie znaczy, że ich głos, mnie lub bardziej głośny, nie powinien być słyszany.
+3 # #Zuza 2020-07-30 13:35
#Wojciechu, o ile wiem to w tej sprawie w ogóle nie chodzi o pieniądze. Jeżeli ma Pan na myśli wspomnianą sprawę odsetek, to prawdopodobnie znaczy to, że czytał Pan ten koszmarnie zmanipulowany, urągający jakimkolwiek regułom uczciwego dziennikarstwa artykuł w Gazecie Wyborczej. Pan pisze o formie, która nie licuje z powagą tytułu, a co Pan powie o powadze "anonimowego pracownika UAM", na którego opinii rzekomo oparto się w gazecie? Tam to dopiero przekroczono wszelkie normy etyczne.
0 # Robert Bielecki 2020-07-30 15:41
Chodzi o pieniądze, duże publiczne pieniądze. GW wycięła 9/10 moich wyjaśnień. Nie zająknęli się ani słowem o nieprawidłowościach w Instytucie Króla Sejonga, Instytucie Językoznawstwa, na studiach podyplomowych. Było tylko o tych odsetkach, choć coś takiego rzeczywiście też miało miejsce. Czyli mega merytoryczne i udokumentowane sprawy ich nie interesowały. Sednem tego artykułu są podejrzenia jakiegoś pracownika "chcącego zachować anonimowość", że jestem powiązany z PiS-em, Gowinem, a kontrkandydat ich faworytki aż z Rydzykiem... Gwałtu rety!
+1 # Julian 2020-10-05 20:00
Chodziło o pieniądze? To chyba prostak jakiś, a może i cham, kto wie. Dżentelmeni nie rozmawiają wszak o pieniądzach, a tylko - gdy większy dżentelmen opróżnia im sakiewkę - kłaniają się z miłym uśmiechem. Nieprawdaż?
0 # Robert Bielecki 2020-11-16 21:18
Na polskich publicznych uczelniach wyższych zwanych też kąśliwie "terrae nullius" możesz kraść, ile wlezie, o ile masz "plecy". Gorzej, jeżeli zaczniesz to wbrew magnificeeeeencjom ujawniać... Wtedy rusza cała machina na ciebie pełną parą... Machina opłacana nota bene też z państwowych pieniędzy. A ludzie dookoła tylko się temu biernie przyglądają, bo "paaaaan reeeektooooor", "jegoooo magnificeeencjaaaaa"... Tak to wygląda...
+10 # Marianna 2020-07-29 10:59
A ten anonim, który niestety także otrzymałam, to już przykro w ogóle komentować. Takie coś mógł napisać tylko ktoś, dla kogo prof. Bielecki i inne zmieszane w nim z błotem osoby muszą być strasznie niewygodne. Z własnego doświadczenia wiem, że pojedynczy człowiek wobec tak wielkiej instytucji już na samym starcie wie, że staje do nierównej walki, gdzie zaraz wytoczy się przeciwko niemu najcięższe machiny. Taki niesłychanie bulwersujący obraz się z tego wyłania się tutaj dla osoby postronnej, ale oczywiście niech tę sprawę rzetelnie rozstrzygnie sąd. I bardzo jestem tego rozstrzygnięcia ciekawa.
+5 # Marianna 2020-07-29 10:56
Nie znam sprawy, ale bazując na tym, co dotąd przedostało się do szerszego grona odbiorców, to jak można wymagać od prof. Bieleckiego, by np. „prosił o stanowisko drugiej strony”? To stanowisko już kilkakrotnie zostało wyrażone a to w oświadczeniu Rektora do całej społeczności Uniwersytetu, a to w niedawnym artykule GW… A przykład, jak wiadomo, idzie z góry. I wtedy też nie uwzględniono „stanowiska prof. Bieleckiego”. W ogóle bardzo wymowne jest to, że w artykule GW nazwisko prof. Bieleckiego odmieniane jest przez wszystkie przypadki, zaś podstawą do sformułowania samego jego tytułu i głównej tezy były „podejrzenia niektórych rozmówców związanych z UAM, pragnących zachować anonimowość”.
+1 # #rozczarowany UAM 2020-07-27 20:42
Panie Profesorze, gratuluję odwagi i determinacji. I bardzo Panu współczuję, że dotknęło Pana takie bezprawie. Już sama analiza załączonych dokumentów stawia w złym świetle uczelnie.
+2 # Robert Bielecki 2020-07-28 07:11
Tak jak wielokrotnie wspominałem, to jest wierzchołek góry lodowej, co się wyprawia na UAM za kadencji Lesickiego. Ta pani, która mnie dwa razy oskarżyła o to samo, gdy oskarżyła mnie pierwszy raz, to zwróciła się do swojego kolegi, który spełnia odpowiednią funkcję. Ten parę dni po tym jak przyszedł anonim, który wstrząsnął UAM, w którym zostałem zmieszany z błotem ja i 4 inne osoby sprzeciwiające się nieprawidłowościom, w tym urzędujący dziekan Wydziału Neofilologii, co zostało zgłoszone przez UAM do prokuratury, zadzwonił na mój prywatny numer telefonu i próbował wymóc na mnie stawiennictwo na "rozmowy polubowne" ze swoją koleżanką, ale z jakiegoś powodu koniecznie bez prawnika! Miałem się tam do wszystkiego przyznać, bo "My chcemy tylko pana dobra". Odmówiłem, bo to jest naruszenie art. KPK "Oskarżonemu przysługuje prawo do obrony, w tym prawo do korzystania z pomocy obrońcy, o czym należy go pouczyć". Tak bardzo coś chcieli mieć na mnie...
0 # Robert Bielecki 2020-07-28 08:14
Ten pan horrendalny incydent ten utajnił nawet przed rektorem. Oczywiście poinformowałem rektora o tej sprawie i zażądałem jej wyjaśnienia. Do tej pory skierowałem do niego 3 pisma w tej sprawie. Zero reakcji. A potem... Rzecznik dyscyplinarny oskarżenia tej pani odrzucił, co nie zbiło jej z pantałyku. Dwa miesiące później raźno idzie do Rektoratu, oskarża mnie dokładnie o to samo, co pan Wallas wykorzystuje jako powód do zwolnienia mnie z pracy, czyli swoim działaniem doprowadza do tego, że będę sądzony w tej samej sprawie dwa razy, bo teraz to wszystko będzie przed sądem pracy.
+6 # maK 2020-07-27 19:38
Byłbym wdzięczny, gdyby autor/ka postu z dnia 27.07.20 godz. 13:31 skorygował/a swój post. Nie do końca mam pewność, czy autor/ka wie o kim pisze. Powyżej mowa przecież o Rektorze Wallasie, a nie o redaktorze. Tymczasem pozostałe błędy widniejące w treści posta wskazują, że autorem raczej nie jest pracownik/pracowniczka wydziału filologicznego. Obawiam się, że mamy to do czynienia z niepopartą niczym mową nienawiści.
-6 # Obserwator 2020-07-27 22:13
Zastanawiam się nad jednym: skoro poniekąd miałaby być to mowa nienawiści, to dlaczego Administrator opublikował ten wpis? UWAGA: Skorygowanie postu przez jego Autora chyba technicznie nie jest możliwe, ale usunięcie tej treści przez Administratora już tak...
+9 # Joanna 2020-07-28 05:33
Szanowni Państwo, stronę czytają osoby pracujące w szkolnictwie wyższym lub w innym stopniu związane z uczelniami. Komentarze zamieszczają najczęściej osoby zorientowane w danej sprawie.
Czy jako osoby wykształcone możemy używać języka adekwatnego do zajmowanych stanowisk naukowych i osiągniętych stopni i tytułów?
Dotychczas na stronie publikowane są wszystkie pojawiające się komentarze. Wierzę, że potrafimy dyskutować merytorycznie, bez obrażania innych uczestników Forum.
-1 # Obserwator 2020-07-28 14:03
Pani Joanno, a czy nie zastanawiała się Pani nad tym, że materiał Pana Profesora może pomawiać osoby w nim wymienione oraz sam Uniwersytet? Czy używanie sformułowania "Są na UAM, jak wszędzie, równi i równiejsi" być może nie narusza dobre imię tego Uniwersytetu? A może wpis Autora/Autorski z dnia 27.07.20, godz. 13:31 to reakcja na treść publikacji...?
-1 # Robert Bielecki 2020-07-28 17:51
To, co tu jest napisane, jest udokumentowane.
+5 # maK 2020-07-28 11:02
#Obserwatorze, racja, może być tak, ze post nie podlega edycji, jednak autor/ka mógłby/mogłaby pokusić się o erratę.
Co do mowy nienawiści - wydaje mi się, że administratorzy nie cenzurują wypowiedzi co ma swoje plusy (np. pełna wolność wypowiedzi), ale i minusy (np. nierzeczowe wypowiedzi obarczone szeregiem błędów utrudniających pełne zrozumienie wiadomości).
Muszę zgodzić się z Prof. Bieleckim, kiedy pisze o podobieństwie stylu postu do anonimu, jaki okrążył już chyba nie tylko UAM i Poznań, ale "cały świat" - miałem możliwość zapoznanie się z nim. Zawarte w nim treści były też niepoparte niczym, podobnie, jak zamieszczone tu zarzuty nt. terroryzowania i obrażania kobiet.
Liczę, że wszystkie sprawy, o których mowa w artykule i w komentarzach, znajdą swoje obiektywnie słuszne rozwiązanie tak na UAM, jak i w organach poza nim.
-1 # Pracownik UAM 2020-07-26 23:48
Jestem pracownikiem UAM od kilkunastu lat i nie mogę zgodzić się z opisem mojej uczelni, jaki został tu przedstawiony. Zapewne podobnie jak wielu innych przedsiębiorstwach, uczelniach i in. miejscach pracy, tak i tu nie wszystko działa jak w zegarku, jednak takie oczernianie władz nie przystoi komuś ze stopniem dr hab.
W ramach rzetelności - powinno znaleźć się tutaj także oficjalne stanowisko UAM NA ten temat.
Obecny artykuł przedstawia tylko jedną ze stron. Na dodatek skargę.
Prosiłabym aby znalazła się tu także wersja drugiej strony, gdyż mam wrażenie, że jest nieco odmienna.
+2 # Robert Bielecki 2020-07-27 07:35
Szanowna Pani, to, co tu jest napisane, to jest wierzchołek góry lodowej. Jest znacznie gorzej. W odpowiednim czasie i to zostanie upublicznione. Rozumiem Pani zgorszenie, bo nic bardziej nie gorszy niż prawda... Poza tym Lesicki w oświadczeniu na mój temat, na pewno go Pani czytała, nie był łaskaw uwzględnić mojego punktu widzenia.
+15 # Aleksandra 2020-07-06 20:35
Przykre to wszystko i straszne, ale bardzo prawdziwe. Niestety to smutny obraz uczelnianej Kasty, choć to słowo dziś jest bardzo nadużywane. Też doświadczyłam uroków postępowania dyscyplinarnego, tyle że na Uniwersytecie Śląskim. Opisany przez Pana Profesora efekt mrożący był także wobec mnie zastosowany, i to już na drugi dzień po złożeniu wniosku. Mam nadzieję, że nagłaśnianie tych nieprawidłowości choć trochę pomoże. I trzeba walczyć, prokuratura, sądy, CBA...Może w końcu komuś się uda!
+3 # Robert Bielecki 2020-07-09 19:59
To, co tu opisałem, to jest wierzchołek góry lodowej, co się wyprawia na UAM za kadencji Andrzeja Lesickiego. Proszę oczekiwać kontynuacji tej "sagi"...
-4 # Pracowniczka Uczelni 2020-07-27 13:31
Panie Profesorze, warto zacząć od siebie...
Czy to nie Pan terroryzował ludzi na naszym wydziale? Czy to nie Pan obrażał nagminnie kobiety. Powinen Kan Cieszyć się, że uczelbia tak delikatnie się z Panem odeszła. PANU REDAKTOROWI WALLASOWI GRATULUJĘ ODWAGI W UPORZĄDKOWANIU TEJ SPRAWY.
+4 # Robert Bielecki 2020-07-27 17:54
Proszę podać swoje imię i nazwisko. Tak jak ja występować z otwartą przyłbicą. Wtedy dostanie Pani odpowiedź na temat "terroryzowania" i "nagminnego obrażania kobiet" przed sądem.
-4 # Pracowniczka Uczelni 2020-07-27 19:55
Panie Profesorze, podczas postępowania sądowego z Pana udziałem ujawnię swoje dane. Ujawnie całą historię że szczegółami.
+1 # Robert Bielecki 2020-07-27 20:55
Rozumiem, że sąd ma wezwać #Pracowniczkę Uczelni...
+1 # Robert Bielecki 2020-07-27 19:42
Zresztą, styl i treść Pani komentarza przypominają anonim 1 (zgłoszony przez UAM do prokuratury) i anonim 2 (wysłany do Gazety Wyborczej). Tak że i tak możemy się spotkać przed sądem... Sprawa anonimu nie została jeszcze zamknięta...
+2 # E.M.Górska 2020-08-01 07:24
Uczelnie są finansowane głównie z pieniędzy podatników, więc na to co "nam robią" wykorzystywane są nasze pieniądze. Również uważam, że trzeba sprawy nagłaśniać i stosować dostępne i co więcej gwarantowane środki aby pracowało się godnie. Wobec mnie zastosowano zgoła inne mechanizmy (habilitacja.eu, zakładka mobbing) Mam za sobą dwie komisje powołane do sprawdzenia "czy mobbing był, czy go nie było", odrzucenie wszczęcia dochodzenia wobec braku znamion znamion czynu zabronionego (przyjęcie wynagrodzenia za wykonana przeze mnie pracę). Przede mną postępowanie kasacyjne przed Sądem Najwyższym w sprawie o nierówne traktowanie i dyskryminację w zatrudnieniu oraz o zadośćuczynienie z tytułu mobbingu przed Sądem Pracy. Moim pracodawcą jest Politechnika Wrocławska
-1 # Robert Bielecki 2020-08-02 09:13
Widzę, że Pani wielką krzywdę wyrządzono. Niech zgadnę. Winni do tej pory bezkarni? Świętoszki zażywają nadal jak gdyby nigdy nic famy półbogów? A Pani "podważa powagę uczelni" i jest "frustratką"? Pocieszenie jest takie, że tak jest wszędzie.
0 # E.M.Górska 2020-08-03 08:08
Tak, scenariusz- schemat postępowania z "niepokornymi" jak widać na przykładach różni się tylko detalami. Ale też coraz więcej skrzywdzonych decyduje przeciwdziałać. Opowiadają "głośno" swoje historie, tworzą strony internetowe, fundacje, organizują się. Powtórzę słowa Aleksandry: "komuś się w końcu uda!" i następni będą mieć już łatwiej, a przynajmniej mam taką nadzieję.
2.png0.png9.png3.png1.png2.png9.png