Dnia 15.01.2024r na łamach FORUM AKADEMICKIEGO ukazał się wywiad z ministrem szkolnictwa wyższego D. Wieczorkiem, który w buńczuczny, gromki, ale jak się okazuje li tylko werbalny sposób zapowiadał wypaleniem do cna zjawiska plagiatowania powszechnie wszechobecnego w tzw. domenie akademickiej.
Gromkie pohukiwania ministra okazały się być zwykłym humbukiem albowiem przykładowo biorąc ewidentną sprawą dotyczącą naruszenia cudzych praw autorskich przez prof. B. Śliwerskiego zajęła się Rada Doskonałości Naukowej, która pomimo prawomocnego wyroku uznała, że nie ma ponoć żadnych podstaw do odebrania mu tytułu profesora oraz pozbawienia praw członka RDN.
Fakt naruszenia praw autorskich został potwierdzony wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Warszawie z dnia 31.01.2024 r. Takowy wyrok jednak został dokumentnie zbagatelizowany przez RDN, która nie pozbawiła w/w delikwenta zgodnie z obowiązującym prawem tytułu profesora ani też nie usunęła jego osoby z grona członków RDN.
Przypomnijmy, że zgodnie z art. 231. 2. Prawomocne orzeczenie sądu stwierdzające fakt: naruszenia praw autorskich przez osobę, o której mowa w art. 227 ust. 1 albo 2, której nadano tytuł profesora, skutkuje utratą tego tytułu.
Ponadto B. Śliwerski zasiadając z Radzie Doskonałości Naukowej, powinien charakteryzowąć się nieskazitelnym poziomem etyki a zgodnie z art. 233. 1. Członkiem RDN może być osoba, która:
1) ma nieposzlakowaną opinię i przestrzega zasad etyki naukowej;
2) nie popełniła czynu określonego w art. 115 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych, stwierdzonego prawomocnym wyrokiem;
Tymczasem jak wiemy B. Śliwerski posiada wyrok o naruszenie praw autorskich, zatem nie ma nieposzlakowanej opinii i nie przestrzega zasad etyki naukowej. Powinien być automatycznie wykluczony z Rady Doskonałości naukowej, jako niedoskonały członek.
O wykluczeniu z grona członków RDN wniesiono na początku lutego br. Postanowienie w tej sprawie (z 25 marca br.) zostało wysłane przez RDN dopiero w połowie maja, więc z rażącym przekroczeniem terminów. W postanowieniu Przewodniczący RDN prof. Bronisław Sitek pisze:
„Ww. przepis określa materialnoprawne przesłanki utraty tytułu profesora. Sankcja utraty tytułu profesora ma miejsce w dwóch przypadkach tzw. kłamstwa lustracyjnego osoby ubiegającej się o nadanie tytułu profesora oraz naruszenia praw autorskich. Należy wyjaśnić, iż norma z art. 231 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce odnosi się wyłącznie do osób, którym nadano tytuł profesora na podstawie ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce. Utrata tytułu profesora określona w tym przepisie nie dotyczy więc osób, które uzyskały ten tytuł na podstawie wcześniejszych regulacji, w tym m.in. ustawy z dnia 14 marca 2023 r. o stopniach naukowych i tytule naukowym oraz stopniach i tytule w zakresie sztuki, czy ustawy z dnia 12 września 1990 r. o tytule naukowym i stopniach naukowych, nawet jeżeli nastąpiło uprawomocnienie się orzeczenia stwierdzające naruszenie praw autorskich”.
Odmawiając wszczęcia postępowania w niniejszej sprawie Rada Doskonałości Naukowej w sposób klasyczny wręcz zastosowała wielce wymowny irrelewantny sofizmat dezauwując w konsekwencji całkowicie treść art. 231.1.2 ustawy o szkolnictwie wyższym wywodząc, że skoro B. Śliwerski otrzymał tytuł profesora na podstawie ustawy z dnia 14.03.2003r o stopniach naukowych i tytule naukowym to absolutnie rzekomo wykluczona jest możliwość odebrania mu tego tytułu.
Powyższy wywód uzasadnienia postanowienia RDN wytworzył dychotomię podmiotową kreując osoby z tytułem profesora, które ten tytuł mogą skutecznie utracić i na takie jak np. B. Śliwerski, którym ten tytuł nie może być ponoć skutecznie odebrany.
Zdecydowanie takowa konkluzja pozostaje w rażącej sprzeczności z treścią art. 32.1 konstytucji RP traktującej o zasadzie równości obywateli wobec prawa. Narusza także uniwersalną wymowę klauzuli generalnej ujętą treścią art. 5 kc.
Ten aspekt sprawy całkowicie umknął uwadze RDN doprowadzając w konsekwencji do tego, że ośmielony treścią postanowienia w/w zasadnie uznać może, że żadne następcze obecnie naruszanie przez niego cudzych praw autorskich nie spowoduje zastosowania jakichkolwiek negatywnych konsekwencji.
Innymi słowy można kolokwialnie spuentować: hulaj dusza; piekła nie ma… Tertium non datur.
Postanowienie RDN w swym błędnie mylnym uzasadnieniu w sposób wręcz wzorcowy, aczkolwiek niedopuszczalny uzbroiło B. Śliwerskiego w prawny oręż umożliwiający mu eschatologiczne dokonywanie kolejnych naruszeń praw autorskich bez jakiejkolwiek obawy, że za popełnienie takiego deliktu grozić mu może odebranie aktualnie posiadanego tytułu profesora.
Skonkludować zatem zasadnie należy, że to postanowienie RDN dokonuje absolutnie nieaprobowalnej apriorycznie ekskulpacji profesorskiej profesji skorelowanej z faktem funkcjonowania w/w ustaw: tj. znowelizowanej w 2023r ustawy o szkolnictwie wyższym i z 14.03.2003r o stopniach naukowych. To absolutnie niedopuszczalny nihilizm i próba zdelejtowania obowiązującego prawa.
r.pr. Andrzej Wołoszyn
1. prof. Marcina Wiącka,
2. prof. Ewy Łętowskiej,
3. prof. Mikołaja Małeckiego (dokładniej jego zaproponował Wincenty Z. w miejsce emerytowanej Pani Ewy Łętowskiej),
4. prof. Marcina Warchoła,
5. prof. Marcina Matczaka,
6. prof. Andrzeja Zolla
o wypowiedzenie się w przedmiotowej sprawie. A dokładniej na temat, czy prof. Bronisław Sitek POPRAWNIE ZINTERPRETOWAŁ DZIAŁANIE art. 231 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce w cytowanym w tym artykule Postanowieniu (kliknij w nim na: Postanowienie w tej sprawie (z 25 marca br.) zostało wysłane przez RDN) - w zastosowaniu do kwestii z przedmiotowej sprawy.
Żadna z ww. osób do tej pory się NIE WYPOWIEDZIAŁA. I oczywiście nie musiała, ale wtedy ja się pytam po co one w ogóle wypowiadają się publicznie? Tylko w sprawach "łatwych, oczywistych i przyjemnych do interpretowania" - dla poklasku widowni?
Daję im szansę do jutra do godz. 12.00 na POPRAWIENIE SWOJEGO WIZERUNKU w społeczeństwie poprzez przyjęcie tego mojego osobistego zaproszenia i zaproszenia SWP na wypowiedzenie się na temat jw. Proszę nie zmarnować szansy, bo zaczynają nas czytać już tysiące osób.
Tej opowieści będzie oczywiście ciąg dalszy, a teraz jest jeszcze szansa, aby się określić, w jakiej roli wystąpicie.
Grupa ta przyjęła postawę wszystko mówiącego MILCZENIA i bezwarunkowej AKCEPTACJI wykładni prawniczej (interpretacji prawniczej) prawniczego "wodza" w RDN, prof. Bronisława Sitka - działania art. 231 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce w cytowanym w tym artykule Postanowieniu (kliknij w nim na: Postanowienie w tej sprawie (z 25 marca br.) w zastosowaniu do kwestii z przedmiotowej sprawy.
Tę opowieść będę snuł tutaj na kanwie pewnej historii z przeszłości, tej polskiej, dosyć jeszcze bliskiej. I dobrze znanej w polskim światku prawniczym, a szczególnie tym akademickim. Chodzi mi o kulisy (prawnicze) wyroku śmierci wydanego na gen. Augusta Emila Fieldorfa (i wykonanego). Na tę historię zwróciłem uwagę, jak przeczytałem komentarz Zawiszy J. na sąsiedniej stronie WWW SWP. Jest to historia o prof. Igorze Andrejewie, który brał udział w ww. mordzie sądowym.
Wszyscy mieliście okazję go poznać (no może nie zawsze bezpośrednio), gdyż był wielkim autorytetem prawniczym w Polsce. Niektórzy z Was nawet nie zdają sobie sprawy, jaki miał on na Was wpływ. Ogromny, jako ktoś, no właśnie autorytet w tym środowisku. Piękne uzasadnienie czegoś takiego, wyjaśnienie, jak to się dzieje, powstaje, daje jeden z Was, prof. Marcin Matczak w wykładzie dla studentów, patrz: strona WWW
www.google.com/.../ (bardzo ładnie to wszystko tam ujął).
Nie łżę tutaj. Proszę zajrzeć, przykładowo, do notki biograficznej o prof. Igorze Andrejewie w Wikipedii (adres WWW pl.wikipedia.org/wiki/Igor_Andrejew), do wspomnienia o Igorze Andrejewie napisanym przez Lecha Gardockiego, STUDIA IURIDICA XXXIV/1997, do poz. "Mordercy generała „Nila”" Tadeusza M. Płużańskiego itd.
Cytuję za Wikipedią: "Andrejew, podobnie jak i pozostali dwaj sędziowie, nie podważył zebranych w śledztwie rzekomych dowodów winy generała, wymuszonych torturami w śledztwie na innych oficerach AK i uznał wyrok kary śmierci wydany przez Sąd Wojewódzki za właściwy." Andrejew także negatywnie wypowiedział się o możliwości ułaskawienia gen. Fieldorfa.
Czyli postanowił w tej sprawie MILCZEĆ i w pełni AKCEPTOWAĆ wyrok, który przyszedł z góry "od wodza". Taką przyjął rolę.
Szanowna grupo ww. prawników, Wy tutaj przyjęliście taką samą rolę. Naprawdę prof. Igor Andrejew to Wasz prawniczy ojciec (A ZAPEWNE WIĘKSZOŚĆ Z WAS ABSOLUTNIE NIE ZDAJE SOBIE Z TEGO SPRAWY, ale ja proszę o chwilę autorefleksji, a pomoże Wam w tym jeden z Was, prof. Marcin Matczak).
(ciąg dalszy teJ opowieści w następnym odcinku)
Zacznijmy od tej ostatniej sentencji. Dowody na prawdziwość (może trzy wystarczą):
-------------------------------
1. Do roku 1989 prof. Igor Andrejew był uważany za jednego z najwybitniejszych polskich prawników działających w Polsce po roku 1945. Stawiano go na równi z takimi luminarzami prawniczymi, jak Alfons Klafkowski i Manfred Lachs. Jeszcze w roku 1988 Studia Iuridica naszego najlepszego uniwersytetu, tj. Uniwersytetu Warszawskiego, poświęciły cały swój tom 16 omówieniu osiągnięć w pracy naukowej prof. Igora Andrejewa. Był on współautorem najważniejszego w Polsce Ludowej podręcznika do nauki prawa karnego pt. "Prawo karne Polski Ludowej" itd. Itp.
-------------------------------------
2. Prof. Igor Andrejew był bardzo szanowanym przez studentów prawa profesorem na Uniwersytecie Warszawskim, przez swoje koleżanki i kolegów prawników na tym uniwersytecie i wszystkich innych polskich uniwersytetach. Wszędzie i dookoła był uważany za wybitną postać prawniczą, osobą bardzo znaną w polskim światku prawniczym po roku 1945. A więc nie mógł nie odcisnąć żadnego piętna na wymienionych w tej opowieści prawnikach (patrz: pierwszy odcinek tej opowieści). Jak to się dzieje, jaki to mechanizm? Pięknie opisuje to studentom jeden z Was, prof. Marcin Matczak, w jednym z wykładów na platformie You Tube. Proszę odsłuchać fragmentu jego wykładu "Nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria." na stronie WWW: www.google.com/.../ od pozycji 4.56 do pozycji 8.53.
-------------------------------------------------------
3. Nie tylko na ww. grupie prawników prof. Igor Andrejew odcisnął swoje duchowe piętno. Ono sięga aż do dnia dzisiejszego i jest i będzie dalej widoczne w działalności naukowej i praktycznym wykonywaniu zawodu (sędziowie, adwokaci, radcy prawni, notariusze) przez pokoleniowych następców prof. Igora Andrejewa. Przykładem jest tutaj prof. Lech Gardocki. To wychowanek prof. Igora Andrejewa. Po 1989 roku został, po prof. Adamie Strzemboszu, prezesem Sądu Najwyższego (od 17 października 1998 do 18 października 2010, czyli do niedawna). A dalej wychowankowie prof. Lecha Gardockiego itd. Dalej ich studenci itd. Itp.
(odc. 3 opowieści, cdn.)
Co to jest przepis prawny? Pozwolę sobie tutaj zacytować definicję tego pojęcia za wykładem dla studentów prawa na Uniwersytecie Wrocławskim (jest on dostępny w Internecie pod adresem WWW: prawo.uni.wroc.pl › files › students-resources). Oto ta definicja: "Przepis prawny to zdanie w sensie gramatycznym (ewentualnie wypowiedź zdaniokształtna) zawarte w tekście prawnym. Przepisy (zdania) grupowane są w artykuły, paragrafy, ustępy i inne elementy tekstu prawnego.
Przepis to podstawowa jednostka tekstu prawnego."
Podobne definicje przepisu prawnego można znaleźć w innych miejscach: podręcznikach podstaw nauki prawa, szczegółowych działów prawa (np. administracyjnego czy karnego), artykułach naukowych z dziedziny prawa i w wykładach dla studentów dostępnych w Internecie, udostępnionych przez wykładowców z innych uniwersytetów.
Nauka prawa uczy, że przepisy prawa nie są tożsame z tzw. normami prawnymi. Z przepisów prawa wyprowadza się normy prawne (co szczególnie akcentuje tzw. krakowska szkoła prawa z prof. Andrzejem Zollem na czele, którego jednym z uczniów jest prof. Mikołaj Małecki). Ale też można robić odwrotnie. To znaczy z norm prawnych wyprowadzać przepisy. Dlatego niektórzy uważają, że (w pewnym sensie) te dwa pojęcia mają charakter synonimów. I dlatego nie można im odmówić całkowicie racji. Chociaż, jeszcze raz, jedno nie jest dokładnie drugim.
Zwracamy tutaj dalej uwagę, że jedna norma prawna może być wyprowadzona z wielu przepisów prawnych, a także może być tak, że jakaś (jedna) norma prawna jest "rozproszona" w dwóch, czy trzech, lub jeszcze większej liczbie przepisów prawnych.
A teraz ww. pojęcie normy prawnej. Sięgnijmy tutaj ponownie do materiałów wykładowych dla studentów prawa Uniwersytetu Wrocławskiego (dostępne w Internecie pod adresem WWW: prawo.uni.wroc.pl › files › students-resources). Oto prezentowana tam definicja: "Norma prawna to zrekonstruowana z przepisów prawnych reguła postępowania, tzn. wypowiedź językowa, która wskazuje, komu i w jakich okolicznościach jest nakazane/zakazane lub dozwolone konkretne postępowanie oraz jakie będą konsekwencje w przypadku, gdy adresat nie zachowa się w sposób przewidziany przez normę."
I podobnie, jak poprzednio. Podobne definicje normy prawnej można znaleźć w innych miejscach: podręcznikach podstaw nauki prawa, szczegółowych działów prawa (np. administracyjnego czy karnego), artykułach naukowych z dziedziny prawa i w wykładach dla studentów dostępnych w Internecie, udostępnionych przez wykładowców z innych uniwersytetów. Jeżeli chodzi o to ostatnie źródło, to polecam: "Normy Prawna" - mgr Zuzanna Kaja Fliszkiewicz, www.youtube.com/watch?v=gvGtyZ9tRBk oraz
"Normy w prawie karnym [NA ŻYWO]" dr hab. Mikołaj Małecki ĆWICZENIA Z PRAWA KARNEGO #48, www.youtube.com/watch?v=5866zPDeHf8.
A co dalej będzie dla nas ważne, to struktura normy prawnej. Będziemy się na nią powoływać. Według cytowanych już powyżej materiałów wykładowych dla studentów prawa Uniwersytetu Wrocławskiego (dostępne w Internecie pod adresem WWW: prawo.uni.wroc.pl › files › students-resources) struktura ta składa się z następujących trzech elementów: "1. Hipoteza (adresat + okoliczności, w których powinien on się zachować w sposób przewidziany przez normę);
2. Dyspozycja (wzór zachowania, formułuje nakazy/zakazy lub dozwolenia);
3. Sankcja (konsekwencje, jakie nastąpią, gdyby adresat zachował się niezgodnie z wzorem zachowania określonym w dyspozycji)."
W sposób prosty i niezwykle jasny te trzy elementy zostały objaśnione w wykładzie na platformie You Tube zamieszczonym pod adresem WWW: www.youtube.com/watch?v=gvGtyZ9tRBk.
Jak w praktyce wygląda stosowanie ww. pojęć prawnych zostało zilustrowane, mniej lub bardziej dokładnie, we wszystkich ww. materiałach wykładowych. W szczególności bardzo dokładnie to zrobiono w cytowanej pozycji:
"Normy w prawie karnym [NA ŻYWO]" dr hab. Mikołaj Małecki ĆWICZENIA Z PRAWA KARNEGO #48, www.youtube.com/watch?v=5866zPDeHf8.
Na koniec tego odcinka naszej opowieści, zanim przejdziemy do sedna sprawy, ustalmy sobie jeszcze występujące w niej postaci - ze swoimi fantomami w tle (tak je może nazwijmy). Jedną z postaci już wprowadziliśmy. De facto jest to cała grupa osób, prawników wymienionych w odc. 1, ale dla wygody opowiadania skomprymujmy ją do jednej postaci i nazwijmy ją, powiedzmy, Prominent. Jak już uzasadniałem, Prominent za swojego fantoma (w tle) ma prof. Igora Andrejewa.
Drugą postacią, o której w tym opowiadaniu też już wspomnieliśmy, jest przewodniczący RDN, prof. Bronisław Sitek. W tle ma on swojego fantoma Bolesława Bieruta ("wodza").
Trzecia postać będzie znowu postacią zbiorową. Gra ją w tym opowiadaniu prezydium RDN z Zespołem V Nauk Społecznych RDN (w którym to w szczególny sposób wyróżniamy prof. Bogusława Śliwerskiego). Ich fantomem (w tle) jest bezpośrednie otoczenie Bolesława Bieruta (Jakub Berman, Roman Zambrowski, Franciszek Jóźwiak, Józef Cyrankiewicz, Stanisław Radkiewicz i inni).
Zaś czwartą postacią, ostatnią postacią w tym opowiadaniu, jest oczywiście główny bohater pisma: Postanowienie (kliknij w nim na: Postanowienie w tej sprawie (z 25 marca br.), którym zajmuje się prof. Bronisław Sitek, Józef Wieczorek, były pracownik Uniwersytetu Jagiellońskiego - wygnany z tegoż uniwersytetu. A jego fantomem jest tutaj oczywiście postać gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila".
(odc. 4 opowieści, cdn.)
W równoległej opowieści (historii), która rozegrała się już ponad siedemdziesiąt lat temu, występują "fantomowe" - do tej opowieści (tak je powyżej nazwałem) - postaci: prof. Igor Andrejew, "wódz" Bolesław Bierut, Chór (to postać zbiorowa: bezpośrednie otoczenie Bolesława Bieruta (Jakub Berman, Roman Zambrowski, Franciszek Jóźwiak, Józef Cyrankiewicz, Stanisław Radkiewicz i inni); przepraszam, zapomniałem go w poprzednim odcinku nazwać jednym słowem; od tego momentu nazywam tę zbiorową postać Chórem) i gen. August Emil Fieldorf "Nil". W niej organy państwa również dokonały kradzieży. Z tym, że tamta kradzież odbyła się w scenerii bardzo brutalnej, KRWAWEJ. Pozbawiając życia gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila", okradziono go z tego najcenniejszego, co człowiek ma, czyli z życia. Sądownie zamordowano.
W tym przypadku ZREALIZOWANO W PEŁNI (tj. do samego końca) zamierzenie uczynienia człowieka ABSOLUTNIE NICZYM. Poprzez wykonanie wyroku śmierci gen. August Emil Fieldorf "Nil" stał się tylko "garstką prochu" i o to właśnie "wodzowi" i jego otoczeniu chodziło. Pomysł zrobienia z generałem czegoś takiego narodził się w głowie "wodza". Przedyskutował go ze swoim chórem, który go zaakceptował jako zapewne "świetlany" i przystąpiono do realizacji. Zaangażowano w to instytucje stojące na straży prawa. A w tych instytucjach był prominentny prawnik naukowiec, prof. Igor Andrejew. Prof. Igor Andrejew mógł się przeciwstawić temu, co uradził "wódz" i jego chór. Ale tego nie zrobił, chociaż pewno doskonale zdawał sobie sprawę z tego (po analizie dokumentacji), że gen. August Emil Fieldorf "Nil" NIE POPEŁNIŁ TYCH CZYNÓW, O KTÓRE ZOSTAŁ OSKARŻONY. Postanowił (dla swojego dobra) MILCZEĆ i AKCEPTOWAĆ wolę "wodza" i jego chóru.
Dla naszego dzisiejszego bohatera Józefa Wieczorka zrobienie go NICZYM aż tak źle się nie skończyło, jak dla bohatera sprzed lat, gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila". Józef Wieczorek jest oczywiście NICZYM dla RDN i Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale już niekoniecznie dla całej naszej braci akademickiej. Najważniejsze, że pozostał przy życiu (mimo tego, że Bogusław Śliwerski i inni mocno go zrzucali z tej drabiny) i ma się dobrze (prowadzi nawet bloga). Ale tak, czy tak jest to smutne.
(odc. 5 opowieści, cdn.)
W naszej równoległej historii: skazania na karę śmierci gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila", przygotowano całą dokumentację prawną dla tego wyroku. W tej dokumentacji jest powołanie się na przepisy prawa obowiązującego w tamtym czasie (a często, z nielicznymi modyfikacjami, obowiązującego do dzisiaj).
Już w roku 1958 stwierdzono: "4 maja 1957 wszczęto postępowanie rehabilitacyjne dotyczące uchylenia wyroków skazujących Fieldorfa, po czym 4 lipca 1958 Prokuratura Generalna wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa wobec stwierdzenia braku dowodów winy." - cytuję, patrz: Wikipedia, WWW: pl.wikipedia.org/wiki/August_Emil_Fieldorf. A CZŁOWIEK JUŻ NIE ŻYŁ.
A potem: "Kilkadziesiąt lat potem, decyzją prokuratora generalnego PRL Józefa Żyty z 7 marca 1989 gen. Fieldorf został zrehabilitowany, zmieniono postanowienie, „zarzucanej mu zbrodni nie popełnił”." - cytuję, patrz: Wikipedia, WWW: pl.wikipedia.org/wiki/August_Emil_Fieldorf.
I TAKI LUMINARZ NAUK PRAWNYCH, WIELKI NAUCZYCIEL KADR PRAWNICZYCH NA UNIWERSYTECIE WARSZAWSKIM, prof. Igor Andrejew, nie zdawał sobie sprawy, jak czytał dokumentację skazującą gen. Augusta Emila Fieldorfa "Nila" na karę śmierci, ŻE POWOŁANO SIĘ W NIEJ NA NIEWŁAŚCIWE PRZEPISY PRAWNE. ŻE DOKONANO MANIPULACJI PRZEPISAMI PRAWNYMI, aby zrealizować zachciankę "wodza".
Wiedział zapewne doskonale, ale z wiadomych sobie powodów, postanowił MILCZEĆ i tym samym AKCEPTOWAĆ wydany wyrok.
A jak się ma sprawa z cytowanym już tutaj wielokrotnie pismem (Postanowienie w tej sprawie (z 25 marca br.))? Czy nie mamy tutaj takiej sytuacji, że "wódz" RDNu (z wiadomych sobie powodów) postanowił ZAMANIPULOWAĆ przepisami, na które się powołuje w przedmiotowym piśmie? A Prominent dowiedziawszy się o tym (poprzez SWP) MILCZY i tym samym akceptuje to, co wymyślił "wódz".
Czy za chwilę nie runie, "nie obróci się w pył" to, co wymyślił "wódz"?
Pewno myślicie, że to niemożliwe.
Studenci prawa, którzy czytacie tę opowieść w odcinkach (a pewno są tacy), potraktujcie to co powyżej jako zagadkę prawną, dobre ćwiczenie przed zbliżającą się sesją egzaminacyjną semestru zimowego.
(odc. 6 opowieści, cdn.)
1.Prawomocne orzeczenie sądu stwierdzające fakt:
1) złożenia niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego lub
2) naruszenia praw autorskich
– przez osobę, o której mowa w art. 227 warunki nadania tytułu profesora ust. 1 albo 2, której nadano tytuł profesora, skutkuje utratą tego tytułu.
2. Orzeczenie sądu, o którym mowa w ust. 1, prezes sądu przesyła przewodniczącemu RDN.
W tym artykule, jak widać, mamy powołanie się na inny artykuł ww. ustawy, a mianowicie na art. 227. Ten z kolei brzmi tak:
1. Tytuł profesora może być nadany osobie, która:
1) posiada stopień naukowy doktora habilitowanego oraz:
a) wybitne osiągnięcia naukowe krajowe lub zagraniczne,
b) uczestniczyła w pracach zespołów badawczych realizujących projekty finansowane w drodze konkursów krajowych lub zagranicznych lub odbyła staże naukowe w instytucjach naukowych, w tym zagranicznych, lub prowadziła badania naukowe lub prace rozwojowe w uczelniach lub instytucjach naukowych, w tym zagranicznych,
2) .....
Przytoczono go tutaj w zakresie, w którym dotyczy on treści w ww. Postanowieniu.
Spróbujmy z przepisów prawa zawartych w ww. art. 231 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, w powiązaniu z art. 227, ust. 1 tejże ustawy, wywieść normę prawną odnoszącą się do czynu dokonanego przez prof. Bogusława Śliwerskiego (o którym mowa w ww. Postanowieniu). Jak już dowiedzieliśmy się w odc. 4 tej opowieści, norma prawna składa się z trzech elementów nazywanych umownie: 1. Hipoteza (adresat + okoliczności, w których powinien on się zachować w sposób przewidziany przez normę);
2. Dyspozycja (wzór zachowania, formułuje nakazy/zakazy lub dozwolenia);
3. Sankcja (konsekwencje, jakie nastąpią, gdyby adresat zachował się niezgodnie z wzorem zachowania określonym w dyspozycji).
Z treści art. 231, ust.2, w powiązaniu z art. 227 ust. 1 wynika, że adresatami przedmiotowej normy (element Hipoteza) są osoby posiadające stopień naukowy doktora habilitowanego, wybitne osiągnięcia naukowe krajowe lub zagraniczne oraz
uczestniczyły w pracach zespołów badawczych realizujących projekty finansowane w drodze konkursów krajowych lub zagranicznych lub odbyły staże naukowe w instytucjach naukowych, w tym zagranicznych, lub prowadziły badania naukowe lub prace rozwojowe w uczelniach lub instytucjach naukowych, w tym zagranicznych - i którym nadano tytuł profesora. NIE PODAJE SIĘ TUTAJ, Z JAKIEJ WERSJI USTAWY REGULUJĄCEJ NAUKĘ I SZKOLNICTWO WYŻSZE W POLSCE TE OSOBY UZYSKAŁY TYTUŁ PROFESORA.
-----------------------------------------
Z powyższego wynika, że jak najbardziej adresatem przedmiotowej normy jest prof. Bogusław Śliwerski, gdyż jest on posiadaczem stopnia naukowego doktora habilitowanego, ma wybitne osiągnięcia naukowe krajowe i zagraniczne oraz
uczestniczył w pracach zespołów badawczych realizujących projekty finansowane w drodze konkursów krajowych i zagranicznych, a także odbył staże naukowe w instytucjach naukowych, w tym zagranicznych, i także prowadził badania naukowe na uczelniach. Tytuł profesora otrzymał w 1999 roku na mocy obowiązującej wtedy ustawy regulującej sprawy nauki i szkolnictwa wyższego, ALE TO NIE MA ŻADNEGO ZNACZENIA W TEJ NORMIE PRAWNEJ.
-----------------------------------------------------
Zaś jeżeli chodzi o okoliczności (patrz: Hipoteza, pkt. okoliczności), to w przedmiotowej normie, którą wyprowadzamy z ww. przepisów prawa, nie są podane żadne okoliczności. Co oczywiście należy interpretować, ŻE ŻADNE OKOLICZNOŚCI NIE USPRAWIEDLIWIAJĄ NARUSZENIA PRAW AUTORSKICH.
Element Dyspozycja w wyprowadzanej normie prawnej to po prostu ZAKAZ NARUSZANIA PRAW AUTORSKICH.
Natomiast element Sankcja, jako UTRATA TYTUŁU PROFESORA, też wynika w sposób oczywisty z ww. przepisów prawa.
Konfrontacja powyżej wyprowadzonej normy prawnej (wyprowadzonej z obowiązujących przepisów prawa) z czynem, którego dokonał prof. Bogusław Śliwerski NIE POZOSTAWIA NAWET CIENIA WĄTPLIWOŚCI, że prof.Śliwerski ją NARUSZYŁ.
"Wódz" w RDN, czyli prof. Bronisław Sitek, "miał zachciankę" pomożenia swojemu koledze, prof. Bogusławowi Śliwerskiemu i wymyślił co wymyślił, to znaczy FAŁSZYWĄ interpretację obowiązujących przepisów prawa (należy się domyślać, że zrobił to celowo), aby uchronić kolegę od utraty tytułu, utraty pieniędzy i pohańbienia.
Uzyskał "poklask" dla swojego pomysłu w prezydium RDN i Zespole V Nauk Społecznych RDN, a potem jeszcze milczenie i aprobatę Prominenta (to ostatnie już po wykonaniu "wyroku" na Józefie Wieczorku, czyli ogłoszeniu go NICZYM).
A TERAZ "ROZSYPAŁA SIĘ MISTERNIE UTKANA AKCJA WODZA".
Zobaczymy, co będzie się działo dalej? Zobaczymy czy winni tej wielkiej plamy na honorze nauki polskiej zostaną ukarani, a NIC "wyciągnięty" z niebytu?
(odc. 7 opowieści, ostatni)
Moim zdaniem kandydaci na objęcie urzędu Prezydenta RP powinni zastanowić się, czy nie włączyć w swoich programach wyborczych postulatu likwidacji RDN. Uwolniłoby to ich od często dwuznacznych sytuacji typu: pan Marcin Matczak publicznie oświadcza, że nie pójdzie odebrać dyplomu nadania tytułu profesora, bo prezydent "się zhańbił"; Pan Andrzej Zybertowicz "ośmieszony" idzie i odbiera dyplom profesorski; inny "RDN-profesor" z prawie zerowym dorobkiem naukowym, "przepchnięty" jako swój, też zjawia się u prezydenta itp.
Uwaga: gdzieś połowa profesorów należy do jednej połówki (podzielonego) społeczeństwa polskiego, a druga do tej drugiej. Z tym, że chyba ostatnio, za prezydentury obecnego Prezydenta, nastąpiło "skręcenie" w kierunku asymetrii.
Ministerstwo Sprawiedliwości jasno określa, co to jest korupcja (w szerszym sensie). Przytaczam jej definicję tutaj, za stroną internetową Ministerstwa Sprawiedliwości (MS), isws.ms.gov.pl/pl/pojecia-i-definicje/index,3.html. Oto ona: "Korupcja
Nadużycie publicznego stanowiska w celu uzyskania prywatnych korzyści. Korupcją jest obiecywanie, proponowanie, wręczanie, żądanie, przyjmowanie przez jakąkolwiek osobę bezpośrednio lub pośrednio, jakiejkolwiek nienależnej, korzyści majątkowej, niemajątkowej lub innej, lub przyjmowanie propozycji lub obietnicy takich korzyści w zamian za działanie lub zaniechanie działania w wykonywaniu funkcji publicznej lub w toku działalności gospodarczej."
Chętnie napisałbym na ten temat swoją pracę dyplomową. Ale czy znajdzie się promotor, który przyjmie mnie z takim tematem?
do złożenia skargi do instancji wyższej na ww. Postanowienie.
Po tym, jak zostało udowodnione przeze mnie tutaj RAŻĄCE NARUSZENIE PRZEPISÓW PRAWA przez ww. urzędnika państwowego (Bronisław Sitek) w wydanej przez niego decyzji administracyjnej (Postanowieniu jw).
I radzę zrobić to niezwłocznie, gdyż "czas leci" i szybko zaskarżenie decyzji jw. może stać się niemożliwe z powodu przedawnienia się czynu karalnego dokonanego przez prof. Bogusława Śliwerskiego: zabór własności intelektualnej dr. Józefa Wieczorka.
Prof. Bogusław Śliwerski i broniący jego brzydkiego czynu prof. Bronisław Sitek chcieli zrobić dr Józefa Wieczorka NICZYM, a tu inny NIETZSCHE powiedział: "Hola, hola, to chyba nie tak. Popatrzcie na mnie. Mimo takiego "przezwiska", przez wielu zapewne pogardzany, jestem jednak przez większość zaliczany do grona szanowanych filozofów." Czyli nazwany przez kogoś NICZYM niekoniecznie znaczy być rzeczywiście NICZYM.
Ostatnio Pan Mikołaj Małecki zinterpretował cacus halloweenowych cukierków z gwoździami i szpilkami. A mianowicie napisał tak: "Zdarzenia Halloweenowe cukierki z gwoździem i szpilką. To nie psikus, lecz przestępstwo ................"
To, co zrobili Panowie Sitek i Śliwerski to też nie psikusy, ale PRZESTĘPSTWA. Jak się dobrze wczytamy w KK, to nie będzie co do tego żadnych wątpliwości.
Dołączam się tutaj do prośby Macieja_prawnika, aby z punktu widzenia przeprowadzonych przez Pana analiz (w swojej pracy doktorskiej), dotknął Pan tego tematu tutaj. Co Pan sądzi o zastosowanej wykładni prawnej, jako naukowiec prawnik?
"Jak mądrze buntować się przeciw autorytetom i tradycji?
(Wykład na rozpoczęcie roku szkolnego. Patrz: strona WWW marcinmatczak.pl/.../...).
Pięknie Pan mówił do tych uczniaków.
Buntujcie się MĄDRZE.
Sprawdźmy, czy to było tak teoretycznie, na poklask, tylko dla promowania swojej osoby. Ma Pan tutaj okazję, aby pokazać, że nie!
Dołączam się do prośby Macieja_prawnika. Niech Pan się ZBUNTUJE na okoliczność decyzji i wykładni prawnej Pana Bronisława Sitka, szefa RDN - w poruszonej na tej stronie WWW Science Watch Polska sprawie. Zobaczymy, czy Pana na to stać?
Przypominam Panu, w kontekście powyższej prośby, że swój tytuł profesorski przyjął Pan z rąk tej "trójcy z RDN", Panów: B. Sitka, G. Węgrzyna i M. Goryni. Zobaczymy, jak Pan się tutaj zbuntuje ww. "trójcy z RDN", i czy w ogóle. Czy Pan zignoruje tę prośbę albo wyjdzie z niej jako kunktator?
A Pan Marcin Matczak nie poszedł na jakiś uniwersytecki wydział prawa po papier? Potem robił doktorat, habilitację i profesurę, aby mieć PAPIERY, które dają prestiż, władzę i kasę. Czy nie po to to robił? Więc po co wyśmiewa się ze swoich rodaków? Myśli, że są tak głupi, że "kupią każdą narrację". W tym przypadku jego z ww. artykułu w "Gazecie Wyborczej".
Jego motywacja i motywacja tych ludzi, o których pisze na łamach "Gazety Wyborczej" - jeżeli chodzi o tzw. PAPIERY - JEST DOKŁADNIE TAKA SAMA.
I to tyle, żeby nie powiedzieć więcej. Co sądzą Państwo o tym?
Weźmy sprawę nieuczciwych, kłamliwych, o charakterze korupcyjnym recenzji generowanych w postępowaniach awansowych, którymi zarządza RDN. Do czasu, jak forum Science Watch Polska zwróciło uwagę społeczeństwa (publicznie), że takie recenzje są, społeczeństwo polskie żyło w przeświadczeniu, że kadra naukowa na uczelniach i instytucjach naukowych to JEDYNA JEGO ELITA, KTÓRA POSTĘPUJE - w miarę - ETYCZNIE I MORALNIE. Czyli nie zauważało upadku tej elity, coraz większych patologii drążących RDN.
Teraz nie da się już "ominąć" Science Watch Polska (jak to próbuje, przykładowo, robić Forum Akademickie). Dzięki niemu zorientowaliśmy się, że RDN pracuje fatalnie. Nie przystaje do świata, w którym mają panować jakieś zasady etyczne i moralne. A te najdobitniej ujawniają się w tym, jak pisane są recenzje na zlecenie RDN (albo jest to rzetelna, uczciwa robota albo patologia - tego ostatniego jest już za dużo).
To on już przerzucił się na socjologię? A podobno najlepiej zna się na prawie?
Mógłby przecież ustosunkować się do tego "prawniczego węzła gordyjskiego", w który uwikłał się jego prawniczy kolega z RDN, Przewodniczący Bronisław Sitek? Jako prawniczy guru. A jak nie, to może jako socjolog?
To jest, jak to ujęła na tym forum Jana_nauczycielka, "wykoślawiony" obraz rzeczywistości - który propaguje prof. Matczak.
Skąd wziął te kilkadziesiąt procent? Z obserwacji swojego lokalnego, wąskiego, warszawskiego światka?
Może ja przytoczę dane ze swojego podwórka. Posłużę się tutaj fragmentem z artykułu pt. "Coraz gorsza kondycja psychiczna polskich nastolatków", ze trony WWW: mp.pl/.../... .
Oto on: "... – Powszechnie wiadomo, że stan psychiczny dzieci i młodzieży w Polsce się pogarsza. Statystyki pokazują, że w Polsce na depresję cierpi 2 proc. dzieci w wieku 6–12 lat i aż 20 proc. w grupie młodzieńczej – mówi agencji Newseria Biznes Katarzyna Dubno, członkini zarządu Fundacji Adamed. – To właśnie ta grupa była najbardziej narażona na izolację związaną z pandemią. Obecna sytuacja geopolityczna też nie sprzyja poczuciu bezpieczeństwa, a równoległa rzeczywistość wirtualnego świata mediów społecznościowych, kryzysy w rodzinie czy stan zdrowia potęgują fakt, że młodzież coraz gorzej sobie radzi w codziennym życiu... "
Mowa tutaj o 20 procentach nastolatków mających problemy psychiczne, i jeżeli doliczymy do tego jeszcze, powiedzmy, ok. 30% ludzi w przedziale od 20 do 30 lat (studenci, szukający pracy po szkołach, studiach i borykający się z trudnościami w pierwszej pracy oraz zakładającymi rodziny), to wyjdzie tego razem ok. 50% młodych ludzi mających problemy psychiczne.
Zestawmy teraz liczby: kilkadziesiąt procent zepsutych młodych ludzi i 50% mająvcych problemy psychiczne. Czyli razem prawie 100%. A zatem z tego by wynikało, że w Polsce "normalnych" młodych ludzi już prawie nie ma?
To jest ten "wykoślawiony" obraz rzeczywistości według profesora Marcina Matczaka.
Pan Profesor jest autorem pracy doktorskiej pt. "Kompetencja organu administracji publicznej. Analiza teoretyczno-prawna."
Zgodnie z art. 232, ust. 2 ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce "RDN w zakresie prowadzonych postępowań pełni funkcję centralnego organu administracji rządowej." Jakie są jej kompetencje? Zapisano je w ww. ustawie (nie cytuje ich już tutaj).
Przytoczyłem powyższe informacje tutaj, aby powiedzieć Czytającemu, że MIAŁBY PAN DUŻO DO POWIEDZENIA w sprawie, którą nam przestawił Maciej_prawnik w swoich komentarzach do tego artykułu SWP.
ALE PAN NIE CHCE ZABRAĆ GŁOSU. WOLI PAN NIE PRZESTRZEGAĆ XI PRZYKAZANIA.
Miałem przedtem dla Pana wiele szacunku, podziwiałem Pana za erudycję. Jawił się Pan jako nowoczesny profesor prawa, u którego nie ma rozdźwięku pomiędzy teorią a praktyką. A tu się okazuje, że "w środku" to jest Pan profesorem, erudytą starej daty - w sensie zachowań prof. Igora Andrejewa.
"Wyszło szydło z worka" - niech przeczytają tę informację o Panu Pańscy studenci. To pewno wtedy też się zmieni u nich podziw dla Pańskiej osoby na obojętność na popisy Pańskiej erudycji.
Chociaż z drugiej strony milczenie też jest, w jakimś sensie, zabraniem głosu.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.