Kolejny rzeczowy i rzetelny tekst profesora W. Grzesika w SWP, poparty konkretnymi faktami: „Jak ocenić status naukowy recenzentów RDN?” Gratulacje dla Autora - takie artykuły zawsze czyta się z zaciekawieniem, choć nie wszystkim muszą się kojarzyć z przyjemnością. Jednak patrząc na zamieszczone tam dane rodzi się pytanie, czy prof. W. Grzesik nie stawia poprzeczki zbyt wysoko?
Przecież żeby zaistnieć w rankingu „TOP2% Stanford University & Elsevier”, to trzeba pisać „w tych obcych językach” - dużo, dobrze i wystarczająco ciekawie - dla wymagających i wysoko punktowanych czasopism indeksowanych. A przedtem jeszcze trzeba wyprodukować ciekawe i aktualne wyniki badawcze... Kto tu ma czas na badania, skoro miejscowi profesorowie w przeważającej większości zajęci są posiadywaniem na posiedzeniach; wydziałowych, dziekańskich, senackich, uczelnianych, w komisjach i podkomisjach resortowych i międzyresortowych, lokalnych, wojewódzkich i centralnych... Jak widać z tabel zamieszczonych w artykule prof. W. Grzesika, obecność w tym rankingu TOP2% nie przytrafia się zbyt często członkom RDN, choć powinna. Nnno, to jeszcze można by przeboleć, ale…
Ale zanim wejdzie się do światowej elity nauki uwidocznionej w rankingu „TOP2% Stanford University & Elsevier”, to najpierw trzeba w ogóle w tej nauce światowej jakoś zaistnieć, co jednoznacznie dokumentują dane bibliometryczne i wskaźniki parametryczne (H, IF) platformy Web of Science.
A tu mamy większy kłopot…
*
W tym kraju większym kłopotem wydaje się to, że nie tylko kandydaci do RDN (czyli - chciałoby się wierzyć - przynajmniej takiej lokalnej elity…), ale wiele innych osób z tytułem profesora nie posiada ani jednej publikacji w żadnym międzynarodowym czasopiśmie indeksowanym, co szczególnie rażąco widoczne jest w naukach humanistycznych i społecznych: SCIENCE WATCH POLSKA - Wartość dorobku naukowego kandydatów do RDN - nauki humanistyczne i społeczne
Ani jednej publikacji, ani jednego cytowania międzynarodowego i to w czasach, kiedy nauka już od dawna jest międzynarodowa, i to w każdej dziedzinie. Znaczy się - dobra nauka…
Czego ci nieobecni nauczą swoich następców - magistrantów i doktorantów?…
*
Więc może najpierw trzeba ustawić poprzeczkę krajową na jakieś rozsądne minimum wskaźników H oraz IF (z wyjątkiem czasopism „mdpi” i lokalnych dwujęzycznych świerszczyków z IF< 0,2), na obowiązkową obecność w Web of Science dla wszystkich, którzy w tym kraju chcą być nazywani profesorami, a potem dopiero martwić się o TOP2% Stanford University & Elsevier?... Nawet przy takim skromnym ogólno obowiązującym minimum, obecna RDN miałaby znacznie skromniejszy skład, no i może też inne władze, ale za to nauka polska może miałaby się dużo lepiej …
Dr hab. inż. Krzysztof J. Konsztowicz, prof. ATH (emer.)